Przez pierwsze dni musieliśmy zaprzyjaźnić się z polskim „minus dwadzieścia”. Co w praktyce oznaczało krótkie spacery w okolicach Parku Zdrojowego zakończone pobytem lub posiedzeniem w ciepłych i atrakcyjnych miejscach. W ten sposób udało nam się odwiedzić muzeum zabawek, obejrzeć naiwne malarstwo Nikifora, gdzie Zosia odśpiewała znane polskie kolędy oraz zapoznać „Witoldówkę”, restaurację-kawiarnię bardzo przyjaźnie nastawioną do dzieci, z salą zabaw, bujaną krową i kolorowymi kredkami.
Stałym punktem programu okazały się minitraperskie, południowe eksploracje śnieżnych zasp połączone z penetrowaniem najdalszych zakątków krynickiej pijalni wód. Dzięki temu oprócz walorów zdrowotnych, mineralne źródła „Słotwinki” czy „Jana” gwarantowały nam nieograniczoną aktywność fizyczną z cyklu: „w pogoni za Zosią, czyli jak nie dać się złapać mamie i tacie w pijalni wód zdrojowych”.
Po trzech dniach relaksu wzięliśmy się ostro do roboty. To znaczy wypożyczyliśmy narty, uruchamiając jednocześnie instytucję zwaną „babcią”. To pozwalało nam na dwie godziny białego szaleństwa, a Mini Traperowi na dodanie do repertuaru muzycznego -- piosenki „Ćwierkają wróbelki”, do menu -- chrupek kukurydzianych, a do planu dnia -- niezastąpionych godzin z kochanymi dziadkami.
Objechaliśmy Słotwiny i Jaworzynę i z dumą musimy przyznać, że poziom narciarskiej infrastruktury w Polsce, przynajmniej w tym regionie, pozytywnie ewoluował. Jeździło się wyśmienicie. Siarczysty mróz trochę uprzykrzał zabawę, ale za to wygonił wszystkich zmarzlaków, gwarantując świetny stan tras, pustki na stokach oraz płynny ruch na wyciągach. Wieczory zostały zarezerwowane na występy Mini Trapera, czyli tańce, piosenki, akrobacje i wszelkiego rodzaju wygłupy oraz, jak przystało na bezczynnych żeglarzy, na partyjkę brydża.
Warto jeszcze wspomnieć o samej Krynicy, ponieważ urzekła nas swoją architekturą, porządkiem i pięknymi ozdobami. Park Zdrojowy hipnotyzował mnóstwem świecących lampek, pijalnia wód, pomimo ordynarnej konstrukcji, uspokajała egzotyczną zielenią , a restauracja U Babci Maliny, na Górze Zdrojowej, rozgrzewała ciepłym klimatem i magią fortepianu.
Nic więc dziwnego, że zakochany w Krynicy Jan Kiepura chciał całować wszystkie brunetki i blondynki, a Epifaniusz Drowniak znany jako Nikifor Krynicki, oddał jej całą artystyczną duszę. My również pozostawiliśmy w Krynicy trochę siebie, nie dlatego, aby pożegnać się z nią na zawsze, ale właśnie po to, aby jeszcze kiedyś do niej wrócić. I chociaż policzki niemiłosiernie szczypały jesteśmy szczęśliwi, że Zosia zobaczyła prawdziwą polską zimę. Dzięki temu będzie mogła po latach powiedzieć swoim wnukom: „W moich czasach to dopiero były zimy!”.
Rezerwując apartament w Krynicy po raz pierwszy spotkaliśmy się z arkuszem excel pełnym słabo wyjaśnionych terminów i obliczeń. Dlatego nie zawsze internet będzie najlepszym medium do tego typu operacji. Nam, w tym przypadku, bardziej pomogły telefony.
Wybierając tanie linie lotnicze należy liczyć się z kompletem pasażerów. Warto, więc podjąć wysiłek jak najszybszego dostania się na pokład i zagwarantowania podróży w rodzinnym gronie, ponieważ wszelkie opóźnienia grożą rozdzieleniem. Niekiedy zdarza się, że obsługa linii lotniczych, przyznaje pierwszeństwo wejścia na pokład pasażerom z małymi dziećmi, ale są to sytuacje ciągle wyjątkowe w „lowcostach”.
Jeżeli chcecie w Krynicy napić się w spokoju kawy lub piwa i na chwilę zapomnieć o swoich pociechach, polecamy Witoldówkę. Bujana krówka, kredki i kartki, a przede wszystkim niewielki pokój zabaw powinny na jakiś czas skutecznie zająć małych podróżników.
Opinie niektórych pediatrów, rodziców, czy nieznajomych przechodniów, co do śmiertelnego wpływu niskich temperatur na zdrowie małego dziecka, niestety nie sprawdziły się w naszym przypadku. Zosia spędziła sporo czasu, przy minus dwadzieścia, w śnieżnych zaspach i chociaż nie stanowi okazu zdrowia ciągle ma się wyśmienicie. Oprócz ciepłego kombinezonu jedyną ochroną jaką stosowaliśmy był natłuszczający krem do twarzy.
Podczas nudnej pogody polecamy muzea i to niekoniecznie dla dzieci. Z Zosią zwiedziliśmy już kilka muzeów malarstwa w Brukseli, m.in. Muzeum Magritte’a, a w Krynicy z dużym powodzeniem obejrzeliśmy prace Nikifora Krynickiego, których artystyczna naiwność może okazać się dodatkowym atutem dla oka i wrażliwości dziecka.